Między Bogiem a prawdą Między Bogiem a prawdą
450
BLOG

Cybernetyka Wszechświata cz.V.

Między Bogiem a prawdą Między Bogiem a prawdą Nauka Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

 

O zasadzie kosmologicznej...

 

Copyright:                                                                                                                  Lennestadt, listopad 2007
Stanisław Heller
ISBN 83-915922-2-7
Wykład I

O zasadzie kosmologicznej, grawitacji, cząstkach elementarnych, czasie, ruchu i przestrzeni
w aspekcie odkrycia cybernetycznej charakterystyki
sposobu istnienia Wszechświata


 

  • 1.Wstęp

Niniejszym rozpoczynamy cykl wykładów, w których dokonamy wykazania, że naukowo pełne opisanie przyrody jest możliwe tylko wtedy, kiedy za model fundamentalny i elementarny przyjmiemy sposób istnienia Wszechświata. Z właściwie uchwyconego sensu istnienia Wszechświata wynika przede wszystkim to, że Wszechświat jako ostateczny megaobiekt jest substratem tworzącym zjawiska w ten sposób, że będąc substancją absolutnie bezstrukturalną jest jednocześnie zawartością i ośrodkiem. Wszechświat jako substrat tworzy z siebie dualizm ciało-przestrzeń i pozostaje w tym dualizmie ośrodkiem.Obserwowana przez nas przyroda jest strukturą przejawów absolutnie pojedynczego substancjalnie Wszechświata. Oznacza to, że pojęcie "bytu fundamentalnego" przysługuje tylko Wszechświatowi i polega na istnieniu. Wszystko to, co w badaniach doświadczamy jako strukturę, nie posiada bytu i istnienia. Tak ciało jak i przestrzeń nie są bytami ani istnieniami. Byty mnogie cechujące się istnieniem są niemożliwe. Dające się wyróżnić wszelkie składowe struktury przyrody są zjawiskami, którym przysługuje obecność. W obecności zjawisk substrat jest ich wypełnieniem i jednocześnie ośrodkiem. Nie istnieją żadne byty cząstkowe, nie istnieje przestrzeń, nie istnieje ruch, energia i czas w ten sposób, aby ich występowanie mogło polegać na bytach równoległych o oddzielnych historiach substancjalnych.Nie jest także możliwe jakiekolwiek pojęcie abstrakcyjne, które mogłoby funkcjonować jako obiekt zawierający byt ideowy i niezależny od Wszechświata. Nie może przeto istnieć żaden zbiór założeń ilościowych, którego elementom mogłoby przysługiwać istnienie niezależne od sposobu istnienia Wszechświata. Uwarunkowania  poprawnego opisu przyrody polegają na tym samym realizmie, który umożliwia obecność tak strukturfizycznych jak i logicznych.

Powyżej wyartykułowaliśmy to, co nazwać by można głównymi tezami nowego paradygmatu nauki. Są to na tym etapie naszych rozważań tezy, które wymagają dowiedzenia, aby mogły stać się aksjomatami dającymi złożyć się w jednolitą i poprawną teorię. Uczestnictwo i zrozumienie wykładów , które niniejszym rozpoczynamy wymaga znajomości naszego wykładu książkowego pt. "Cybernetyczny sens logiki i fizyki sposobu istnienia Wszechświata" oraz opublikowanych dodatkowo trzech wykładów interdyscyplinarnych, które są do dyspozycji Czytelników w Internecie pod adresemhttp://www.sheller.pl/ ihttp://www.heller-institut.de/.

 

  • 2.Wprowadzenie

 

Tym, co najbardziej narzuca się w obserwacji zmysłowej otaczającej nas przyrody, jest dualizm ciało-przestrzeń. Ziemię postrzegamy jako zawieszoną w przestworzach. Tym bardziej Słońce, Księżyc, planety i gwiazdy oglądamy jako znajdujące się w przestrzeni. Cokolwiek, co widzimy, widzimy jako wyodrębniające się w przestrzeni, która postrzegana jest jako pusta. Omawiany niniejszym dualizm na nieco głębszym poziomie rozważań przyjmuje postać aporii substancja-próżnia. Z pojęciem substancji kojarzy się nam byt, jako to, o czym możemy powiedzieć, że "jest" w odróżnieniu od tego, czego "nie ma".

Zagadnienie bytu, jako tego co ma zawartość, jawi się bardzo skomplikowanym zagadnieniem z momentem, kiedy dualizm substancja-przestrzeń usiłujemy poddawać oglądowi pojęciowo-wyobrażeniowemu. Parmenides jako pierwszy zwrócił uwagę na to, że "Byt" i "jest" nie mogą być rozdzielne. Co nie podlega "jest" nie ma istnienia. Twierdząc, że realnym jest tylko Byt, tenże musi być absolutnie ciągłym. Parmenides swoje twierdzenie postawił w pełni świadomy tego, że stoi na Ziemi i że otacza go przestrzeń. Zdawać by się mogło, że Demokryt zaprzeczył Parmenidesowi , gdyż rozstrzygnął o Bycie w ten sposób, iż uznał go ziarnistym, a więc substancją rozproszoną w przestrzeni. Substancjalność zdaje się nam oczywistsza od przestrzenności dlatego, że przejawia się wysoce mechanistycznie: wszystko, co różne od przestrzeni daje się doznawać, jak bywa twarde, lub miękkie, jak jest nieprzezroczyste, lub ciężkie, jak się porusza lub stoi, jak ma obrys, lub jest cieczą, parą, gazem. Sądzimy przeto, że cechą przestrzenności jest z kolei brak w byciu substancją. Nie ma zawartości, barwy, ciężaru, nie można jej dotknąć ani wprawić w ruch. Stąd "substancjonalność" i "jest" zdają się nam relacją najbardziej oczywistą fizycznie i logicznie. Nie zauważamy uparcie tego, że "substancja I "jest", to dwa bardzo różne fakty. Jeżeli patrzymy na jabłko na stole, to na stole leży jabłko, a nie leży "jest". "Jest" nie polega na byciu jabłkiem, lecz na byciu przejawem obserwatora. To obserwator o leżącym jabłku orzeka, że w widzeniu swym stwierdza obecność jabłka. Niewielu zdaje sobie zaś sprawę z tego, że możliwość  stwierdzenia obecności jabłka uwarunkowana jest obecnością otoczenia różnego tak dalece, aby nie było jabłkiem, gdyż wszechświat będący jabłkiem ani nie stwierdzałby siebie, ani nie podlegałby żadnej możliwości stwierdzenia. Parmenides znalazł się w pułapce z tego powodu, iż Byt odkrył jako koniecznie ciągły, natomiast nie potrafił wyprowadzić zeń zasadności ciała i przestrzeni, wynikających jako przejawy tegoż ciągłego bytu. W porównaniu z parmenidejskimi, twierdzenia Demokryta są bardzo ordynarne. Zakładając bowiem atomy jako byty samoistne, Demokryt wprowadził pojęcie struktury jako zbioru składników istniejących autonomicznie i fundamentalnie. Atomizm polega na tym, iż częściom przysługuje "Jest" zawierające się w nich samych. Takie postawienie sprawy powoduje, że„jest" przestrzeni uzyskuje sens jako objętość bez jakiejkolwiek zawartości.  Przestrzeń demokrytejska, to tyle, co przestrzeń geometryczna nie dająca się odróżnić od próżni fizycznej. Atomizm ma tę wulgarność antologiczną i teoriopoznawczą, że wymusza uznanie przestrzeni, nie mogącej być ani bytem, ani ośrodkiem. Zgoda na przypisywanie atomom stanu "jest" , jako istnień-bytów, wymusza uznawać przestrzeń za całkowicie oddzieloną od tychże atomów. Tak fizycznie i logicznie wyalienowana przestrzeń uniemożliwia rozumienie ruchu i wymusza irracjonalność Wszechświata. Nazywając mnogość atomów "materią", wymuszamy rozumienie Wszechświata jako zdarzenia, a więc wymuszamy założenia historii Wszechświata. W historii Wszechświata tak wymuszonej zachodzi konieczność wymyślenia stanu początkowego, który sprowadza się do nadania impulsu atomom. Uzyskawszy w ten sposób świat ruchomych atomów ulegamy złudzeniu, że relacje fizyczne polegają na relacjach między obiektami, zaś przestrzeń jest tych ruchów i położeń geometrycznych tłem.

Mimo zaistnienia mechaniki kwantowej i teorii względności omówione powyżej kwestie nie uległy rozwiązaniu, ponieważ nie udało się dotąd uzgodnić natury substancjalnej z naturą przestrzeni. W Einsteinowskiej koncepcji czasoprzestrzeni nie zawiera się wyjaśnienie istotowości  przestrzeni (a więc i czasu). Zakrzywienie czasoprzestrzeni w rozumieniu Einsteina nie polega na realnym zakrzywieniu przestrzeni, lecz  na dowodzeniu tego, że żaden obiekt w ruchu nie jest w stanie utrzymać ruchu w linii absolutnie prostej, ponieważ z tej prostej odwodzić go będzie pole grawitacyjne. Sens zakrzywień czasoprzestrzeni Einsteina, prościej się wyrażając, polega na tym, iż czasoprzestrzeń jest mniej krzywa dla obiektu , który szybciej się porusza, który ma większą przy tym masę, i który znajduje się w tym ruchu z dala od dużych mas, czyli w słabszym polu grawitacyjnym. Jeszcze prościej: zakrzywienia einsteinowskiej czasoprzestrzeni nie są pochodną z wymiaru przestrzeni, lecz pochodną zakłóceń grawitacyjnych nie dopuszczającym obiektom fizycznym zachowanie ruchu w absolutnie stałym kierunku. Przestrzeń kosmiczna wypełniona polem grawitacyjnym pochodzącym od mas, jest z konieczności polem ciągłego odkształcania torów ruchu wszelkich obiektów. Einstein był przekonany, że tym sposobem ufizycznił przestrzeń a jednocześnie uchwycił kosmologiczny sens Wszechświata jako całości. Sprawdzianem na to, że Einstein popełnił poważne błędy jest to, że teorii względności nie daje się uzgodnić z mechaniką kwantową. Rzecz jednak w tym, że to nie jest tak, że postawiony zarzut rzutuje w jednym kierunku. Odwracając, równie słusznym jest twierdzenie, że miarą błędów zawartych w mechanice kwantowej jest niemożliwość uzgodnienia jej z teorią względności.

  • 3.Rytm zjawisk a rytm orzekania

W przykładzie z jabłkiem pokazaliśmy, że stwierdzenie "jabłko jest" zawiera dwa różne fakty. Jabłko jako obiekt i jest jako obserwacyjne potwierdzenie, że to jabłko widzi obiekt drugi, Stąd "jest" jawi się dualnie jako potwierdzenie bycia jabłka i jako to, że to bycie stwierdza inne bycie. "Jest jabłka"jako realnego obiektu zawiera się w jabłku i także w "jest" obiektu-obserwatora. Spostrzeżenie jabłka i wypowiedzenie "jabłko jest" wprowadza sytuację, którą wyrazić można następująco: Widzę to, co widzę, albo jest to, co jest. Zmieniając w powyższy sposób relację jabłko-obserwator, dokonaliśmy tylko usunięcia nazwy. Jeżeli teraz zwrócimy uwagę na sens jabłka i obserwatora, to zagadnienie wymagające rozstrzygnięcia sprowadza się do dwóch faktów: do jest i do widzieć. "Jest" oznacza teraz obiekt w sensie kosmologicznym, jako fakt, którego wyjaśnienie sprowadza się do kwestii jak jest możliwy obiekt w ogóle. Zatem wyjaśnienia wymaga, jak jest możliwy zbiór obiektów różnych, ale uspójnionych tak, aby mogła zaistnieć obserwacja i opis. Skupiając się na obserwowalności , łatwo zauważamy, że warunkiem wystąpienia realności "jest jabłko" musi być obiekt, przestrzeń i jeszcze drugi obiekt o tyle różny od jabłka , na ile obserwator jest obiektem i narratorem stwierdzającym obecność jabłka. Jabłko przyrodniczo jest1, zaś obserwator dodatkowo orzeka, że jest2. Rodzi się zatem zagadnienie obiektywności. Gdzie znajduje się obiektywność w relacji "Jabłko jest": czy w jabłku, czy w obserwatorze, czy gdzieś pośrodku? Jest jabłka jako realność kosmologiczna, to kwestia istoty przyrody. Jest to zagadnienie realizmu Wszechświata w znaczeniu całość-część, substancja-obiekt, ruch-zmiana, przyczyna-skutek. Widzieć jabłko, to z kolei zagadnienie wymagające odpowiedzi dodatkowej, a sprowadzającej się do odpowiedzi na pytanie o istotowość obserwatora, a więc wyjaśnienia jak z istotowości przyrody wynika obiekt, który ma zdolność orzekania. Rytm obiektów i rytm orzekania, jak widzimy, są dwoma ewidentnymi rytmami we Wszechświecie, zaś sytuacja nasza taka, że jesteśmy jedynymi stworzeniami, które rytm orzekania tworzą, ale równocześnie zachodzi on jako moment własności Wszechświata. Czy rytm orzekania jest własnością, wśród wielu innych, Wszechświata, czy tylko człowieka? Jest to pytanie o najgłębszy sens Człowieka i Wszechświata. Na czym polega fenomen Wszechświata, na czym polega fenomen obiektu i na czym polega fenomen słowa mającego logiczny sens? Jak złożyć Wszechświat w Człowieku i Człowieka we Wszechświecie?

Parmenides i Demokryt: Pierwszy orzekł, że Byt jest absolutnie ciągły. Drugi uznał, że Byt jest mnogi. Pytaniem jest więc, na czym polega Ostateczność rzeczywistości. Czy na tajemnicy części, czy na tajemnicy całości. Na czym polega to, że przyroda taka jest1, jaka jest2. Jak jest możliwa obserwowana różnorodność obiektów, relacji, zdarzeń, wśród których jest człowiek z jego strukturalną świadomością?! Jak się ma struktura świadomości do struktury Wszechświata?

  • 4.Co to jest "jest"?

Parmenides uzyskał swój rezultat o Bycie przez założenie, że Bytem jest tylko to, co jest. Zatem Bytem nazwał całość Wszechświata. Konkluzją Parmenidesa, głoszącą, że Byt jest ciągły, nie było odniesienie do substancji Wszechświata, lecz do tego, co obserwator musi uznać w Bycie. Musi uznać, że Byt jest. Analizując "jest", Parmenides rozpatrywał potwierdzalność Bytu. Stąd uznał, iż Byt polega no obecności , której brak jest tożsamy z brakiem Bytu. Byt jest ciągły w rozumieniu Parmenidesa, to tyle, że Bytem jest tylko to, co ma atrybut jest-estwa, a to, co tego atrybutu nie ma, nie ma także obecności. Stąd Byt jest ciągły, bo innym być nie może. Tak orzeczona ciągłość Bytu kosmologicznego była w sprzeczności z obserwowaną rzeczywistością. Zgodnie z twierdzeniem Parmenidesa powinna ona być substancjalnie jednorodna, a więc substancją nie zawierającą składników, a więc ciągłością o absolutnej gęstości. Twierdzenie Parmenidesa kłóciło się także z jest obserwatora. Byt jako totalne jest nie mające przerw zaprzecza mnogości jest, a więc składowych struktury przyrody. Czy Parmenides się mylił? Czy całkowicie, czy częściowo?

Zdawać by się mogło, że Demokryt znalazł wyjście z pułapki Parmenidesa, stawiając tezę, że rzeczywistość jest pochodną mnogości bytów fundamentalnych. Kiedy jednak poddamy analizie założenie "atom jest", okaże się, że idealizacja części do bytu absolutnego kończy się dokładnie na dylemacie Parmenidesa. Atom sam w sobie, jako część, która nie ma już składowych, wymusza uznanie ciągłości swego wnętrza. Mało tego, sprowadzając rzeczywistość do bytu atomów absolutnie wsobnych, trzeba uznać przestrzeń jako absolutnie pustą, a jeżeli starczy intelektu, zauważyć, że próżnia przez absolutną pustkę jest absolutnie ciągła przez brak składników.Pustość przestrzeni i pełnia substancji osiągają zgodność przez brak składników, a przeciwstawność przez bycie i niebycie bytem . Skoro przestrzeń nie posiada bytu (przez brak zawartości), to dlaczego jest? Jak pojąć Wszechświat składający się z jest substancji i z jest przestrzeni? Co więc fizycznie i obserwacyjnie znaczyjest?

W XXI wiek weszliśmy z wiedzą , która powoduje, iż zdaje się nam, że w poznaniu naukowym to, co wiemy, jest znaczne większe od tego, co do wyjaśnienia jeszcze pozostało. Przekonanie to zostało nam wpojone w bardzo nieuczciwy sposób, ponieważ nie wynika ono z naszej wiedzy, lecz z tego co o swojej wiedzy napisali i opowiedzieli nam naukowcy. Bez mała wszyscy ludzie na świecie wiedzą o teorii względności, mechanice kwantowej, teorii genetycznej, energii atomowej, informatyce, czarnych dziurach i bez mała wszyscy, gdyby ich zapytać, niewiele więcej mogliby powiedzieć, że wiedzą coś więcej poza nazwami tych teorii i dziedzin. Wiedza naukowa nie jest powszechna!

Wróćmy zatem do zapytania: Co to jest "jest"? W drugiej Księdze Mojżeszowskiej rozdział III, werset 13-14 opisana jest taka oto sytuacja: Mojżesz znajdując się w pobliżu góry Horeb ujrzał płonący krzew i jednocześnie usłyszał głos Boga nakazujący mu pójście do Egiptu i wywiedzenie Izraelitów z niewoli. Znajdując się w trwodze i rozterce, Mojżesz zapytał Boga o imię Jego. Usłyszał odpowiedź "Jestem, który Jestem" oraz " ... Jestem posłał mnie do was..."

Mimo kilku tysięcy lat trwania religii judeochrześcijańskiej, mimo setek lat trwania związków nauki z religią chrześcijańską, ustęp przez nas zacytowany nie został odkryty w swojej niesamowitości tak kosmologicznej jak i konotatywno-logicznej. Jest to prawdopodobnie jedyne zdanie w dziejach ludzkości nie zawierające podmiotu-nazwy, lecz dwa orzeczniki dookreślające się wzajemnie. "Jestem, który Jestem" na pozór jest tautologią. Rzecz jednak w tym, że jest to odpowiedź Boga Stwórcy na ludzkie zapytanie o Jego imię-nazwanie, który jako Ten, który wszystko stworzył nie odpowiedział o sobie w przeciwstawieniu się do wszechświata, jako sumy wszystkiego, co stworzył.

Zacytowany powyżej ustęp Biblii jest tym momentem Świętych Ksiąg Chrześcijaństwa, który przysparzał najwięcej trudności tłumaczom Biblii niezależnie od tego czy chodziło o tłumaczenia ze starohebrajskiego na zmieniający się frazeologicznie tysiącami lat rozwijający się język Żydów, czy o przekłady na języki niehebrajskie. Stąd także w polskich wydaniach Biblii cytowany ustęp ma różne formy ujęć. "Będę, który Będę", Jestem, który Jestem", "Jestem przez Którego wszystko się staje", "Jam jest, który Jest". Niezależnie od tych różnic, wspólnym dla tego faktu jest to, iż kolejne zdania Biblii w tym niezwykłym fragmencie konsekwentnie rozwijają treść dalszą: "I dodał: tak powiesz do synów izraelskich: "Jestem posłał mnie do was!"[1] Nie mająca precedensu, w całości historycznej ludzkich dzieł pisanych treść spotkania Mojżesza z Bogiem była przedmiotem wielu nieporozumień, jak i manipulacji interpretacyjnych. Rzecz w tym, iż pierwszy zapis tej treści został wyrażony w tym znaczeniu, w jakim Mojżesz dowiedział się tego, co rozmijało się także z jego własnym rozumieniem bytu i nazwy. Inaczej mówiąc, Bóg odpowiedział Mojżeszowi, że nie ma imienia (że Jego istotowość nie podlega nazwaniu). W miejsce spodziewanego imienia, Mojżesz usłyszał, że jego Bóg jest tym, który daje początek wszelkim treściom dającym się nazwać. Oznacza to, że istota Boga nie może mieścić się w zbiorze Jego dzieł. Przyczyna nie jest skutkiem.Zbiór skutków pierwszej przyczyny nie może zawierać tejże przyczyny jako jednej ze składowych zbioru pochodności. Zapis w Księdze Mojżeszowskiej informuje więc Izraelitów, że ich Bóg-Stwórca nie podlega możliwości wyobrażenia: nie dlatego, że jest niewyobrażalny, ale dlatego, że jest całością nie dającą sprowadzić się do części, z którą możnaby Go porównać. "Nie czyń sobie żadnego obrazu rytego swego Boga", jako inny z nakazów biblijnych jest prostą konsekwencją właśnie tego, co Mojżesz usłyszał w pobliżu płonącego krzewu. Potomni Mojżesza mieli więc czcić swego Boga uznając, że On1 i Jego Jest2 są Jednym3, którego nie odzwierciedla żaden obraz ani żadna nazwa. Nazwa i Byt ostateczny nie są tym samym, ponieważ nazwa "Byt Ostateczny" jest myślowym obrazem o tym Bycie, a nie nim samym. Ewolucja treści, którą usłyszał Mojżesz od Boga o Nim samym, polegała na tym, że z czasem zaczęło się właśnie zdawać ludziom, iż "Jestem, który Jestem" jest właśnie imieniem Bożym. Stąd to, iż później zaczęto zastępczo treść "Jestem, który Jestem" sprowadzać do pojęć „Boga" lub „Pana". "Pan" i "Bóg" są specyficznymi nazwami i rzeczownikami przez to, iż nie wyróżniają żadnej konkretnej osoby ani konkretnego z bóstw nazwanych. Zachowują jedynie treść wysoce autorytarną, a więc pokrewną panowaniu, stwarzaniu, nadrzędności. Problem imienia Boga na nowo odżył jako zasadniczy moment religijny w ruchu, który doprowadził do ukonstytuowania się społeczności Świadków Jehowy. Przyczyną zaistnienia tak zwanych badaczy Pisma Świętego była narastająca frustracja z racji niespójności między praktyką społeczną a zasadami wiary chrześcijańskiej w USA w drugiej połowie XIX wieku. Pismo Święte stało się  księgą, którą tym razem postanowili zbadać ludzie niekoniecznie wykształceni, lecz za to doskonale znający zło i niesprawiedliwość codzienną. Pismo Święte zaczęli badać nieuteoryzowani teologicznie i naukowo ludzie, aby znaleźć odpowiedź, dlaczego miłość bliźniego nie znajduje zastosowania w instytucjonalnych stosunkach międzyludzkich. Efektem tych nieteologicznych badań stało się przekonanie, iż aby ludzkie życie mogło stać się powszechnie godziwe, należy Biblię odkryć na nowo. W trakcie bardzo pilnych i wnikliwych rozważań Pisma Świętego zwrócono uwagę na to, że Biblia zawiera pełny wykład zasad prowadzących do szczęścia powszechnego. Badacze Pisma Świętego w szczególny sposób podjęli zagadnienie Boga i wskazali na jego kosmologiczny wymiar. To właśnie w trakcie tak prowadzonych dysput wokół treści Biblii zwrócono uwagę na sens słów jakie usłyszał Mojżesz u podnóża Horebu. Badacze Pisma Świętego podjęli tetragram hebrajski znaczący "Jestem, który Jestem", jako właściwy sposób słownego utożsamiania Stwórcy, co w praktyce przejawiło się tym, iż zaistniało słowo "Jehowa", ale już jako imię, którego brak usłyszał Mojżesz. Wiele próbowano i wiele próbuje się mówić o Świadkach Jehowy, lecz z reguły źle i nieprawdziwie. Jehowa w ustach i rozumieniu Świadków Jehowy nie oznacza imienia Boga w sensie Ozyrysa, Baala czy Zeusa lub Kowalskiego, lecz wyrazowy skrót tego, jak Bóg nazwał się przed Mojżeszem w rozmowie z nim. Przydając najważniejsze znaczenie "Temu przez którego wszystko się staje", Świadkowie Jehowy złączają dobro wszechświatowe z dobrem ludzkim w jeden system kosmologiczny. Zasada stworzenia musi być zasadą postępowania. Znamiennym dla społeczności Świadków Jehowy jest to, że sposób ich postępowania przepełniony jest niezwykłą pozytywną zbornością zarówno do wewnątrz jak i na zewnątrz ich świata.[2]

Co to jest "jest"? Zdawać by się mogło, że z dylematem „jest" wiążą się zagadnienia znane i rozwiązane, jak żyjemy w czasach, w których język ludzki został opisany we wszystkich swoich aspektach (logika, semantyka, syntaktyka, semiotyka, semiologia, a także w ogromie prac dotyczących teorii poznania powstałych na przestrzeni dziejów). W naszym zapytaniu o "jest" problem stawiamy następująco: jaki sposób istnienia musi mieć Byt, który zdolny jest wyłonić z siebie myśl o sobie. Co musi być spełnione, aby mogło zaistnieć "Byt jest"? Człowiek poznający należy bowiem do Bytu, będąc składową jego struktury. W tym sensie Byt jest całością fizyko-chemiczną. "Jest", które nabiera przez obecność człowieka tego znaczenia, że Byt staje się spostrzeżony, wprowadza to właśnie szczególne zagadnienie, które wymaga odpowiedzi, w jaki sposób jest to możliwe, aby z właściwości Bytu mogła wynikać obecność części o tym Bycie myśląco-mówiącej. Myśleć (oraz mówić, czyli wyrażać swoje myślenie) o Bycie oznacza tu zdolność postrzegania całości przez część, ale również zdolność całości do wytworzenia części dociekającej o tej całości i o sobie.(!) Jakich pojęć trzeba użyć, aby zrozumieć Wszechświat i jego własność, którą wyraża człowiek jako twór fizyczno-chemiczny, biologiczny i myślący? W tym zaś kontekście "jest" polega na fenomenie człowieka we Wszechświecie i Wszechświata w człowieku. Chcąc rozwiązać to właśnie zagadnienie, my ludzie usiłujemy odgadywać tajemnicę powstania wszystkiego. Czy jednak jest to prawdą, że to my ludzie usiłujemy zrozumieć Wszechświat?! W tej sprawie jest pytanie drugie równie ważne: Jakim musi być Wszechświat, aby mógł zaistnieć składnik zdolny do zapytań o tenże Wszechświat. W aspekcie dopiero tych dwu pytań staje się możliwe pytanie trzecie: W którą stronę przebiega wykształcanie się własności przyrody? Czy od części do całości, czy odwrotnie? Jak jest możliwa część zdolna do doznawania całości i jak jest możliwa całość, zdolna uaktywnić swoje części, aby na poziomie jednej z nich stać się poznawczo nakierowaną na siebie. W którą stronę i jak obserwować, aby odkryć właściwe powiązania w przyrodzie, z których dałoby się odczytać istotę związku mikrokosmosu z makrokosmosem i znaleźć pełne wyjaśnienie fizyczności, chemiczności, biologiczności, inteligentności (świadomości) w ten sposób, abyuniknąć wieloteoryjności. W tej sprawie jest tylko jedno pytanie: Dlaczego jest1 tak jak jest2? I nie jest to pytanie tautologiczne.(!) W tym pytaniu między "jest1" a "jest2" zachodzi głęboka asymetria. Człowiek stwierdza "jest" i pyta o ostateczny sens "jest2". W "jest2" mieści się "jest1" w ten sposób, że pytając o Byt uznajemy go, a jednocześnie usiłujemy go zrozumieć. W "jest2" zawiera się więc także "rozumieć" w tym znaczeniu, w jakim pytając "dlaczego jest1 tak jak jest2", pytamy o to, dlaczego Wszechświat jest takim właśnie, że jest w nim wszystko to, co usiłujemy zrozumieć wraz z nami i z naszym pytaniem. Sądzimy, że po części wyjaśniliśmy Czytelnikom sens tytułu niniejszego rozdziału "Co to jest "jest"?"

W niniejszej części naszych wykładów staramy się wykazać, że w istocie człowieczeństwa zawiera się wyczuwanie (instynkt) związku ze Wszechświatem. Wyodrębnił się on w procesie nabierania przez organizm ludzki zdolności do werbalizowania czasu, emocji, zdarzeń i elementów struktury przyrody. Stając się myślącym, w sposób przemienny człowiek myślenie i działanie odnosił do siebie i do Ostateczności. Potrafiąc myśleć i tworzyć znajdował, że myśl i tworzenie są zawarte w początku wszystkiego. Myślenie werbalizujące nie jest zatem przejściem z instynktu do świadomości, lecz wykształceniem się wyższego stopnia orientacji części o swoim związku z całością: Człowieka z Ostatecznością. Człowieczeństwo nasze swój początek ma z momentem spostrzeżenia się człowieka jako będącego we Wszechświecie.

Rozwój ludzkiej świadomości, jako zwerbalizowanego doznawania przez człowieka swego związku z całością, jest więc historią uzgadniania się człowieka z Ostatecznością. Religijność polegała i polega na tym, że jest to szukanie zgodności między Logiką Stwórstwa a logiką stworzonego. W okresie tak zwanym "przednaukowym" rozwój języka polegał na wykształceniu się nazewnictwa w stopniu głównym, zaś w stopniu niewielkim rozwijało się werbalizowanie dynamicznej strony przyrody. Za początek naukowego poznania przyjmuje się przeto czas życia Talesa, któremu przypisuje się postawienie pierwszego pytania przyrodoznawczego. Nie o to, kto stworzył, ale o to, jak powstał Wszechświat zapytawszy, Tales nakierował myśli ludzkie ku możliwości przejścia z umiejętności praktycznych do umiejętności naukowych. Substancja i sposób jej formowania oraz myślenie i jego składowe stały się przedmiotami badań, mających na względzie stworzenie spójnego systemu wiedzy, któryby objął w jedną teorię: teorię bytu (powstania Wszechświata), teorię poznania i teorię postępowania (ontologię, epistemologię, etykę, ale i estetykę jako teorię piękna).

Historię nauki można studiować na wiele sposobów. Jednym z nich jest ten, w którym usiłujemy rozwój ludzkiej wiedzy naukowej sprowadzić do tego, co powiedzieli i napisali wielcy filozofowie, fizycy, matematycy, astronomowie i teolodzy. Nie jest zatem przypadkiem, że najważniejsze momenty historyczne nauk o przyrodzie wiążemy z osobami  Parmenidesa i Demokryta. Wynika to stąd, że rozstrzygnięcia tych dwu myślicieli dotyczyły substancjalnej strony Bytu globalnego. Parmenides usiłował utożsamić przyrodę całościowo jako Byt ciągły. Demokryt zaś uznał, że o własnościach przyrody decyduje część i przyjął założenie, że części tych jest wiele rodzai. Atomy Demokryta , to cząstki odpowiadające jakościom, lecz absolutnie indywidualne. Ani Parmenides, ani Demokryt nie rozstrzygnęli dylematu substancjalności, ponieważ Parmenides nie uzasadnił procesu wykształcania się odmienności, zaś Demokryt nie uzasadnił przestrzeni i ruchu. I do czasów nam współczesnych nauki o przyrodzie nie zdołały rozstrzygnąć aporii obiekt-Wszechświat, obiekt-przestrzeń, obiekt-obiekt, a tym bardziej energia-przestrzeń. Współcześnie mechanikę kwantową pochłania zagadnienie fundamentalnej relacji między obiektami, zaś teorię względności-zagadnienie zdarzenia fizycznego rozwiązującego fenomen istnienia Wszechświata. Nie potrafimy udzielić odpowiedzi na pytania: co to jest1 cząstka elementarna2, co to jest1 elektryczność2, co to jest1 magnetyzm2, co to jest1 materia2, przestrzeń2, czas2, a tym bardziej grawitacja2. Co to2 jest1, stało się w fizyce pytaniem, któremu odmawia się naukowości. Czy słusznie?

Czym jest „jest"?

Kiedy coś spostrzegamy i mówimy, że "jest", to nie zachodzi tu zjawisko wytwarzania znaku w ten sposób, że dochodzi do przekształcenia się wrażenia zmysłowego w nazwę, aby ta z poziomu myślowego mogła zostać przetransformowana w słowo foniczne lub wyraz gramatyczny, lecz jest to proces fizyczno-fizjologiczny polegający na relacji obserwator-obiekt-obiekt obserwowany. W spostrzeżeniu znajduje się więc relacja fizyczna i relacja psychobiologiczna. Twierdzić, że "coś jest" oznacza tak moment logicznego orzekania (iż prawdą jest1, że "jest1") jak i moment określonej sytuacyjności fizykalnej, która umożliwia bycie relacji między obiektami rzeczywistymi w ten sposób, że jest możliwa między nimi współobecność jak i opisywalność. Bycie fizykalne i potwierdzalność tego bycia nie są tym samym, a jednocześnie nie może zachodzić pełna rozdzielność między „jest2" bycia, a "jest1" obserwacyjnego stwierdzenia tegoż bycia. Kiedy wypowiadamy "jest" usiłujemy dokonać obiektywności, a więc usiłujemy wykazać prawdziwość fizykalną obiektu i prawdziwość naszej stwierdzalności. Stąd to trwający nieustannie wysiłek poznawczy człowieka  sprowadza się do uzgodnienia nazwy i desygnatu, świata przyrody i świata pojęć. Chodzi ostatecznie o to, aby odpowiedzieć na pytanie, w jaki sposób jest możliwy świat fizykalny, w którym jednym ze zjawisk jest logiczne orzekanie. Tą specyficzną trudnością w tym zagadnieniu jest to, że chodzi tu o logiczność procesu fizykalnego, który umożliwia zaistnienie zjawiska myślności oraz logiczność w obrębie wytworów myślenia. "Jest Byt", to układ: "jest1 faktu Bytu" i "jest jego stwierdzalności2". Jednolita teoria przyrody, aby mogła osiągnąć pełną obiektywność, musi znaleźć rozwiązanie wykazujące kosmologiczny związek między "jest obiektu1", a "jest go stwierdzające2". Parmenides tego nie wypowiedział, gdyż nie dysponując odpowiednimi pojęciami, nie mógł powiedzieć, iż Byt polega na ciągłości między obiektami i ich ośrodkiem. W parmenidejskim utożsamianiu przerwy w Bycie z niebytem tkwi głębokie, instynktowne wyczuwanie tego, że między składowymi Bytuprzerwa musi być także momentem tegoż bytu. Stąd to Demokryt postulując mnogość bytów atomowych musiał popaść w ten kłopot, że ruch i przestrzeń stały się zupełnie bez uzasadnienia. Sumaryczność atomów sprowadzona do materii rozdzielała świat substancji od świata przestrzeni i ruchu.

 Czym jest "jest"?

 W przytoczonym odwołaniu do rozmowy Mojżesza z Bogiem, Mojżesz otrzymuje odpowiedź: "Jestem, który Jestem". Zastanawialiśmy się po wielokroć nad tym, czy Albert Einstein, który mógł napisać "Naprawdę interesuje mnie to, czy Bóg, stwarzając wszechświat miał jakikolwiek wybór?", miał wiedzę tego, co zostało wyrażone w rozmowie Mojżesza z Bogiem. "Jestem, który Jestem" jest szukaną zasadą kosmologiczną wyrażoną w najprostszy z możliwych sposobów. Bóg oznajmia Mojżeszowi, że Jest poza zbiorem obiektów mogących być nazwanymi. Czy w tym dialogu Mojżesz zadał Bogu kłopotliwe pytanie, czy naiwne pytanie? Czy odpowiedź była wymijająca, czy wyjaśniająca? Jaka jest najgłębsza prawda o okolicznościach powstania tego zapisu??!! Mojżesz usłyszał (?) naczelną zasadę kosmiczną, która "głosi", że rodnia wszystkiego, nie może być utożsamiana (porównywana, równoważona) z żadną ze składowych wszystkiego. Jest to kosmiczna zasada nadrzędności przyczyny względem skutku. Oznacza to, że byt całości nie jest takim samym bytem, jaki posiadają części. "Jest" całości i "jest" części nie mogą być ani tak samo bytami, ani bytami, które byłyby niezależne.(!) "Jestem1, który Jestem2": jest to zapis tego, co Ostateczność ma do powiedzenia o sobie, o swoim sposobie istnienia. Jest ważkim zapytaniem, w jaki sposób treść ta mogła stać się zdaniem napisanym ludzką ręką? Możliwości są dwie: albo piszący tę księgę był tak dalece konsekwentny, iż aby chcieć jedynego Boga Izraelitów odróżnić od wszystkich innych nazwanych bóstw, zdecydował się uniknąć nazwania, albo był to ktoś, kto potrafił kontemplować, a więc wprowadzić umysł w stan oglądu bez udziału pojęć. Kontemplacja, będąc bowiem skupieniem myśli nad istotowością Ostateczności, w pewnym momencie uzyskuje stan rezonansu doznaniowego między światem Ostatecznym a światem istotowości kontemplującego. "Jestem, który Jestem" czy to rozmyślnie, czy też w wyniku niezwykłego aktu doznaniowego, zawiera zapis zasady wyjaśniającej najgłębszy sens Wszechświata w jego boskim i ludzkim wymiarze

Co to jest "jest"?

Kto w pracy naukowej podejmuje się szukania jednolitej teorii przyrody, musi badać wszystko to, co powiedziano o przyrodzie i wszystko to, co powiedziano o poznaniu. Historia ludzkiego postępu w rozumieniu przyrody jest więc nie tylko historią tego, co udane, ale także i tego, co nie udane. Mało tego: na kumulowanie się wiedzy ludzkiej nie składają się tylko fakty teoretyczne, czyli takie, w których uczeni próbują tworzyć modele wyobrażeniowe i z ich interpretacji tworzyć teorie, ale także fakty manipulatywne, a które prowadzą do odkryć nowych (nieznanych) własności fizycznych. Manipulatywne, to znaczy takie, które ujawniają przyrodę okazjonalnie. Od zauważenia drgań odciętych żabich udek w czasie wyładowań burzowych zaczęła się elektryczność.(!) Od manipulacji (bazującej na intuicji) z prądem elektrycznym do nauki wpłynęła wiedza o innych niż świetlne promieniowaniach. Radioaktywność została odkryta przypadkowo. Z leżącego kamienia nie wyprowadzono teorii, że można nim cisnąć ani z rzutu kamienia nie wynikła teoria jego budowy. Przyrost umiejętności wzmaga wiedzę, ale nie musi wzmagać rozumienia: może nawet rozumienie obniżać. Rozumieć a wiedzieć, gdy zbyt są odmienne, stanowią o degradacji społeczeństwa przez to, że stają się możliwe zastosowania nie uzgodnione ze stosownością. Tak powstała bomba atomowa i na tym polega współczesny technologizm, który umożliwia tworzenie rzeczy odrażających na równi z pożytecznymi.

Do momentu odkrycia promieniotwórczości radioaktywnej nauka, w której uczestniczyła religia i polityka, rozwijała się w ten sposób, że dociekano tak istoty rzeczy, jak i istoty pojęć. Uczeni postrzegali problem części, ale i problem całości, postrzegali świadomość ludzką, ale i Logikę Ostateczności, usiłowali dociekać o przyczynach przemijania, ale rozważali także o wieczności. Badali byty rzeczy i szukali Bytu ostatecznego. Traktowano o substancji i o ideach. Badano język i jego relację z rzeczywistością, a więc i to, jakie są uwarunkowania nieomylności, kiedy myśl i zmysły dotykają prawdy, a kiedy ulegamy złudzeniu. Wbrew współczesnej propagandzie wokół fizyczno-matematycznego przyrodoznawstwa, religijnie usposobieni myśliciele nie kwestionowali materialności rzeczy, lecz ich obecność wiązali z przyczyną zewnętrzną, jak Boga rozumiano, jako stwórcę materii i Tego, który z tej ukształtował Wszechświat. Teolodzy wskazywali na konieczność Nadintelektu, który spowodował zaistnienie Wszechświata i Człowieka. Jeżeli o przyrodzie myślano jako o świecie złudzeń, lub zaprzeczano racjonalności przyrody, to były to bardzo nieliczne przypadki. Idealizm i materializm nigdy nie zaistniały obok siebie jako całkowicie odrębne dziedziny. Wynika to stąd, iż oba te wielkie stanowiska filozoficzno-poznawcze akceptowały obecność materii w rzeczach.(!)  Nowożytny materializm nie wyrósł ze sporu o materię.(!) Wyrósł ze sporu o pochodzenie struktury Wszechświata, a przy tej okazji stał się także sporem o logiczną, poznawczą wywiedlność zjawisk i związków między nimi. Materializm jest sposobem rozumienia substancji.

Nowożytny materializm polegał na założeniu, że substancją Wszechświata jest materia. Sądzono, że rozwikłanie tajemnicy przyrody polegać powinno na znalezieniu elementarnego składnika materii, aby uzyskać na tej drodze poznanie obiektu elementarnego. Odkrywając zaś także fundamentalne prawa ruchu, winno się uzyskać pełne zrozumienie Wszechświata w jego "technicznym" fenomenie.

Mikołaj Kopernik nie dokonał rewolucji w tym znaczeniu, aby przekazać potomnym nowy obraz świata. Kopernik wskazał jedynie to, że to, co widzimy jako ruch Słońca ma odwrotną przyczynę. Swoja pracą „O obrotach sfer niebieskich" Kopernik wprowadził ferment twórczy, który wyzwolił w przyszłości rozwój badań nad ruchem w przyrodzie i wyłonienie się fizyki ciała w ruchu, a więc dynamiki. Z teorii Kopernika nie wypływało nic, co wyjaśniałoby pochodzenie ruchu w przyrodzie, nie wypływało nic, co pogłębiałoby wiedzę o gwiazdach, planetach i Słońcu w sensie fizycznym. Dzieło kanonika z Fromborka nie wnosiło także nic, co mogłoby rzutować na rozumienie związku ruchu z przestrzenią. Tragiczny spór między Kościołem a Galileuszem nie był sporem merytorycznym o teorię naukową, lecz był sporem politycznym w sensie kosmologicznym. Kościół w tezie kopernikańskiej dopatrywał się zanegowania Bożego sprawstwa świata, a przez to zniszczenia społecznego wymiaru egzystencji ludzkiej. Aby to zrozumieć, trzeba zdawać sobie sprawę, że w istocie religijności zawiera się nie tylko kult tego, czy innego bóstwa, ale przede wszystkim pogląd na związek człowieka z Ostatecznością, który uzasadnia rozumienie sensu życia i działania[3]. Czy to kosmologia w wymiarze religijnym, czy to kosmologia w wymiarze naukowym, w obu przypadkach chodzi o to, w jaki sposób to co rzeczywiste wynika z tego, co Ostateczne, aby było możliwe rozumienie skutkowania działań i pojmowanie przeznaczenia, jako szczęśliwej przyszłości. W istocie człowieczeństwa zawiera się potrzeba pewności w rozróżnianiu dobrego od złego tak w sensie mechanicystycznym jak i myślowym. To wielkie nadużywanie słów i wypaczanie prawdy, kiedy usiłuje się przypisywać przeciwnikom Galileusza strach o utratę władzy nad ludźmi oraz tępotę intelektualną zmieszaną z zawziętością, a nadto interes Duchowieństwa w tym, aby ludzie byli ciemni. Religii odmawiano naukowości, sprowadzano ją do zabobonu równie często w wielkiej zajadłości i irracjonalnej wrogości, jak zdawało się uczonym, iż antynaukowość i antyrozwojowość kosmologii religijnej tkwi w tym, że blokując poznawalność Boga w kategoriach logiczno-substancjalnych, ogranicza się nauce prawo do pytań o najgłębszy sens Ostateczności. Niepoznawalność Boga brano za dogmat uniemożliwiający badanie Wszechświata w sposób przedmiotowy. Wchodzące w swój fizykalno-matematyczny rozwój naukowe przyrodoznawstwo stawało się materialistyczne i antyreligijne kosmologicznie. Rzecz w tym, że już w XIX wieku Kirchhoff musiał ogłosić, iż fizyka nie może wyjaśnić przyrody istotowo, zaś zakładając osobliwość początkową Wszechświata fizycy (i fizyka) XX wieku potwierdzili swoją niegdyś najbardziej znienawidzoną tezę: Wszechświat zaczął się od osobliwości, w której nie obowiązywało żadne z praw, które znamy dzisiaj jako prawa fizyczne i logiczne. Jest zgoła paradoksem i wielką niegodziwością to, że ten niezwykły fakt jest tak głęboko przemilczywany. Czym bowiem różnią się w swej istocie tezy o niepoznawalności Boga, jako początku Wszechświata i niepoznawalności początku Wszechświata z racji załamania się (nieobowiązywania) praw fizycznych i logicznych znanych obecnie  przy ich ekstrapolacji na najdalszą przeszłość fizykalnie rozumianego makrokosmosu?! Odpowiedź brzmi: niczym! Zmiana dokonała się za to ta, że nauka sama stała się religią, a bożkami jakże często sami uczeni.(!)

Czym jest "jest"?....

Do czasu odkrycia promieniotwórczości radioaktywnej miano nadzieję, że tajemnica wszystkiego tkwi w materii utożsamianej z substancją i że istotą przyrody jest tak właśnie rozumiany budulec i immanentny z nim ruch. Aby wyjaśnić ruch, uczonym zdawało się, że należy ustalić (znaleźć) najbardziej elementarny składnik materii, ponieważ to on spełni rolę fundamentalnego obiektu-ciała, uwolnionego od zaburzeń pochodzących od struktury, aby wiążąc go z prawami ruchu uchwycić model całości na podstawie modelu części. Newton nie odkrył wcale istoty grawitacji, lecz wykazał, że orbitowanie ciał niebieskich składa się z ruchu spadania grawitacyjnego i pierwotnego ruchu poziomego, który w tak zwanym wychwycie grawitacyjnym staje się wielkością za dużą, aby ciało spadło na ciało i wielkością za małą, aby orbitowanie mogło ulec przerwaniu. Właśnie ruch odwodzący ciała kosmiczne od powszechnego spadania leży poza teorią oraz przestrzeń wraz z zagadnieniem oddziaływania na odległość. Wielkim oponentem Newtona stał się Leibniz, którego kontrargumenty w niemałym stopniu zainspirowały Einsteina i wielu współczesnych fizyków. Newton sądził, że ciążenie jako siła i obiekt jako substancja rozwiążą zagadnienie ciała ruchomego, a więc przyrody jako dynamicznej materii w przestrzeni kosmicznej. Dla precyzyjnego opisu ruchu niezbędne stają się odniesienia do czasu i przestrzeni. Jest to zagadnienie rytmu i odległości. Aby opisać ruch obiektu, niezbędnym jest zegar wyznaczający czas w postaci rytmu równych chwil i linia zawierająca rytm równych odcinków. Ale to jeszcze nie wszystko. Potrzebny jest jeszcze rytm trzeci: rytmem tym jest obiekt-przestrzeń, gdyż przemieszczanie obiektu wymaga „pustego" otoczenia. Stąd wymóg precyzyjnego rozróżniania obiektu od przestrzeni. Liczenie chwil i liczenie odcinków nie może być precyzyjne przy niewyraźnym obiekcie. Potrzeba matematyczności pomiaru czasu i drogi ruchu wymagała matematyczności obiektu, a więc ścisłej jego tożsamości opisanej ścisłym obrysem i zawartością lub, zręczniej się wyrażając, zawartością o ostrej granicy. Obiekt ostro odcięty od przestrzeni, to obiekt gwarantujący precyzyjność określenia go w czasie i położeniu, czyli gwarantujący opis jego ruchu, jako zmieniającego się położenia. Obiekt fizyczny względem czasu i położenia wymaga więc wysokiej tożsamości rozumianej jako wsobność i indywidualność. Do czasu odkrycia Bequerella przedmiotem fizyki była materia tak właśnie zakładana  jako wielobyt substancjalny, zaś badania nakierowane na odkrycie elementarnego składnika tej materii, który będzie obiektem fundamentalnym przez brak złożoności. Matematyka, jako abstrakcyjna ścisłość przez jednoznaczność pojęciową, parła na poszukiwanie obiektu, który choć mając wymiar, powinien być ścisły przez swoją tożsamość w ten sposób, aby jego wielkość i zawartość także były ścisłe. Tak jak "1A" i "1B" , rozumiane jako dwie liczby o tym samym nominale ilościowym, nie mogą różnić się od siebie, tak dwa obiekty ścisłe fundamentalnie nie mogą także różnić się, ponieważ jak nie jest dopuszczalne 1 1, tak nie jest dopuszczalne (obiekt fundamentalny1) (obiekt fundamentalny2) w układzie dwóch obiektów fundamentalnych przy ich porównaniu. Atomizm fizyczny przed mechaniką kwantową i teorią względności rozumiany był jako ten, który zakończy się na uzgodnieniu rytmu fizycznego z rytmem matematycznym na poziomie ilości i jakości. Odkrywając pierwiastki, uczeni sądzili, że ich najprostsze składowe, atomy, są identyczne fizycznie, a więc ilościowo. Sądzono, że wyodrębnienie najprostszej cząstki elementarnej materii jako znalezienie obiektu fundamentalnego jakościowo, substancjalnie i ilościowo da się ująć jako modelowe rzutowanie części na stan całości (Wszechświata) i co będzie doskonałą zgodnością między teorią (jest1) a przedmiotem teorii (jest2). Takie były nadzieje fizyków dokładnie na krótko przed odkryciem radioaktywności. Był to gmach budowany jako fizyka klasyczna. Sądzono, że brakuje tylko ostatniego piętra. W trakcie rozwoju fizyki klasycznej zdarzały się sygnały warte uwzględnienia, a szczególnie ten, który wyszedł od H. Olbersa, i innych przyrodoznawców, że obserwacyjnie dostępny Wszechświat jest w stanie skrajnego braku równowagi termodynamicznej.

Odkryta zupełnie przypadkowo promieniotwórczość radioaktywna okazała się ponad wszelką wątpliwość dotyczyć nie substancji złożonych, lecz pierwiastków. Zbadano i dowiedziono, że w pierwiastkach radioaktywnych rozpadowi ulegają atomy, a więc te składniki, które "nie mają prawa" być nieidentyczne. Uznanie atomów za nieidentyczne oznaczało natychmiastową śmierć fizyki atomowej w całości, ale także matematyki abstrakcyjnej jako narzędzia przyrodoznawczo-heurystycznego.

Odkrycie, że atomy pierwiastków się rozpadają z pewną niezwykle ścisłą w czasie kolejnością, wymusza brutalnie szczerego pytania i takiej odpowiedzi. Atomy muszą się różnić, gdyż identyczność oznacza także identyczność własności, a więc predyspozycji. Atomy pierwiastka promieniotwórczego winny się rozpaść w jednej chwili, jeżeli są identyczne lub w różnych chwilach, jeśli nie są identyczne. Jeżeli atomy pierwiastka radioaktywnego nie są identyczne, to rodzi się wystarczający powód, aby zwątpić w ich istnienie, a więc w sens fizyki atomowej jako poprawnej teorii, funkcjonującej już jako dyscyplina nauki. Błędność fizyki atomowej zweryfikowało nieprzewidziane teoretycznie zjawisko, lecz nie znalazło to potwierdzenia w życiu, jak uczeni ponad prawdę postawili ambicję i wolę kłamstwa i machlojstwa. Od tego momentu nagminnie zaczęto przestawiać momenty eksperymentalne względem momentów teoretycznych, aby fizyka stała się najciemniejszą i najpotężniejszą wiedzą chłonącą miliardy nominałów pieniężnych i zdolną do wytworzenia narzędzi ludobójczych w zamian za spełnienie ambicji stanowiska i sławy.(!)[4]

Czym jest "jest"?....

Mechanika kwantowa i teoria względności są sobie równie pokrewne, co i przeciwstawne. Obie te teorie wyrosły z potrzeby zlikwidowania nie tylko katastrowy całego systemu wiedzy, ale także katastrofy systemu społecznego, jaki tworzyli już w owym czasie fizycy i matematycy instytucjonalnie funkcjonującej fizyki i matematyki uniwersytecko-inżynieryjnej. Dyskusje nad pytaniem, co robić w sytuacji utraty ścisłej określoności przez atomy pierwiastków radioaktywnych, przebiegały nie tylko na uniwersytetach, ale także w zaciszu prywatnych spotkań. Co zrobić, aby opanować sytuację, nie zawsze dotyczyło szukania prawdy naukowej, ale dotyczyło także zwykłej manipulacji, zdolnej zakryć ewidentne bankructwo wielkiej teorii. Postulat uznania niemożliwości obserwacyjnej atomów wynikł z potrzeby przedłużenia wiary w realność atomów i uzasadnienia tego w taki sposób, że obserwacja losów pojedynczego atomu jest niemożliwa z tego powodu, iż na poziomie głębokiego mikrokosmosu badanie jest możliwe tylko przez zaburzanie obszaru badanego, a to z kolei wymusza znajdowanie się w tym samym miejscu efektów pochodzących z przyrządu pomiarowego i z obiektu badanego. Stanowisko to znalazło dodatkowe wzmocnienie hipotezą dualizmu korpuskularno-falowego, który ukazując obiekty mikrokosmiczne jako w pewnym sensie tak fale jak i korpuskuły, wymógł uznawać i to, że rozumienie i obserwację zaczęto sprowadzać do komplementarności wykluczających się logicznie sytuacji. Ciągłość i nieciągłość fizyczną i założenia logik tych stanów związano tak, iż przyrodę uznano, że jej logiczność polega na niezbędności stanów logicznie i fizycznie przeciwstawnych. W efekcie tego w mechanice kwantowej zaistniało zastąpienie obiektu fizycznego przez obiekt matematyczny. Materia z fizyki została ewidentnie usunięta i przestała być zdefiniowanym przedmiotem badania naukowego. W teorii względności zaistniało zaś przekształcenie obiektu fizycznego na zdarzenie fizyczne w ten sposób, że masę zrelatywizowano do miary bezwładności obiektów o prędkości mniejszej od światła, zaś energię do prędkości światła, lecz nie większej. Świat Einsteina to świat możliwy do obserwacji tylko w czasie przeszłym, zaś ruch jednostajny nie dający się odróżnić od stanu prędkości zerowej, czyli od spoczynku.Tego zaś, jak może być możliwy ruch jednostajny we Wszechświecie, który będąc z racji występowania mas generujących pola grawitacyjne o nieskończonym zasięgu, polem nieustannie oddziałującym na obiekty, które zawsze muszą zakrzywiać swe tory ruchu (zakrzywianie toru jest równoznaczne ze zmianą prędkości), tego już Einstein nie wytłumaczył. Ten i taki stan fizyki ukształtował się do lat trzydziestych ubiegłego wieku, kiedy to zaczęła rodzić się cybernetyka. Jest rok 2007: fizycy znają już kilkaset cząstek elementarnych: nie potrafią jednak odpowiedzieć na pytanie, co to jest1 elementarność2.(!) "Jest" jako obiektywność przyrody i "jest" jako obiektywność sądu o przyrodzie, są w tej dziedzinie najbardziej nieznanymi faktami. "Jest" w fizyce i przyrodzie, to dwa różne fakty.

Co to jest "jest"?....

Tak właśnie się złożyło, że w czasie kiedy wykształcanie się fizyki kwantowo-relatywistycznej uległo zakończeniu, bostoński lekarz A. Rosenblueth, człowiek niezwykle otwartego umysłu, zaczął zdawać sobie sprawę, że nauce jako całości zagraża zwyrodnienie. Postępująca specyfikacja językowa w obrębie dyscyplin szczegółowych nauki i inżynierii zaczęła powodować to, że przepływ wiedzy między uczonymi  stawał się coraz trudniejszy. Rosenblueth postrzegał to nie tylko jako zagrożenie dla nauki samej, lecz jako zagrożenie ogólnospołeczne przez to, że ludzie przestaną rozumieć świat, w którym żyją. Istotna dla nauki całościowa jej funkcja polega bowiem na tym, iż w procesie syntetyzowania wyników specjalistycznych wyłania się światopogląd. Światopogląd zaś to tyle, co przekładanie się całościowej wiedzy o przyrodzie na sposób rozumienia się człowieka w relacji do Wszechświata. Rosenblueth był świadomy tego, że zagubienie w wiedzy może nie tylko zniszczyć racjonalność poszczególnych dziedzin specjalistycznych, ale i doprowadzić ludzkość do rozpadu społecznego. Wszelki przesadny indywidualizm cechuje skłonność do despotyzmu w ten sposób , iż zamienia się on w doktrynerstwo jako próbę zawładnięcia całością. Zwyrodniała, przez oderwanie się z całości nauki, dziedzina specjalistyczna, to taka, która usiłuje swoją specyfikę badawczą i metodologiczną sprowadzać do sposobu rozumienia wszystkiego, co rozumieniu podlegać może. To wedle tej zasady fizyka stała się dziedziną wielkiego wybuchu, który uzasadnia sens bomby masowej zagłady i sens początku Wszechświata. To wedle tej zasady ludzkość otrzymała teologię straszliwej bomby, której strach uzasadnia rozumienie niebezpieczeństwa i bezpieczeństwa, jako od bomby masowej zagłady do bomby masowej zagłady. Posiadać broń masowej zagłady oznacza dziś strach i odstraszenie jednocześnie. Wedle zaś zasady chemicznej stało się to, iż zabijając szkodniki, dokonano straszliwego spustoszenia w faunie ziemskiej i powietrznej. Zaprawienie do zimnych kalkulacji przez matematykę abstrakcyjną, przełożyło się w biologii i medycynie także na to, że zysk staje się ważniejszy od racjonalnego badania i rozumienia życia. Czekający na przeszczep organu modlą się... o śmierć dawcy, zaś na rzecz medycyny transplantacyjnej zaczyna pracować bandytyzm. Porywanie i zabijanie ludzi dla pozyskania ich organów, wyroki kary śmierci w wyniku manipulowania sprawiedliwością w kontekście handlu organami, to także wynik przeceny życia ludzkiego w kontekście zwyrodnienia wiedzy specjalistycznej. Sprowadzenie informacji medialnej do biznesu i gwiazdorstwa dziennikarskiego wyzwoliły żądzę sensacji. Huragan, trzęsienie Ziemi, morderstwo, afery polityczne, moralne, gospodarcze są pożądane w wyścigu o newsa, zaś troska o badanie i przeciwdziałanie potwornościom-żadna. Język codzienny pełen jest nazw, zaś ich rozumienie szczątkowe. Utożsamiając "sex" z siłą przewodnią ludzkiego życia nie dostrzegamy, że pobudzenie erotyczne z pobudek lubieżnych czynią z kobiety narzędzie orgii z jednoczesnym wyniszczeniem jej organizmu, który oszukiwany wytwarza zbędne hormony, których niewykorzystywana obecność zwyradnia pracę gruczołów piersiowych, jajników, a co przejawia się narastającą ilością chorób kobiecych. W wieku menopauzy twarze zużytych lalek stają się ostre, odzwierciedlające zbankrutowaną piękność, zaś charaktery pretensjonalne, samotnicze, fanaberyjne. Niespełnień tych, wypisanych na twarzach kobiet, nie maskują ani kremy, ani pudry, jak w jesieni życia tych istot nie ma spełnionej miłości. Niespełniona miłość takich kobiet jakże często czyni je kocimi mamami, żałosnymi altruistkami, chcącymi przygarnąć cały świat. Ludzka rodzina traci panowanie nad rozwojem dzieci, które ze szkoły i ulicy przynoszą antyrozumienie wiedzy i zachowań. Rozbite rodziny, dzieci nie oglądające miłości przekładającej się na troskę, zaczynają stanowić zastraszający procent "ucywilizowanych" populacji. A i wreszcie Człowiek staje się człowieczkiem wyrzucanym przez ekonomizm i technologizm w świat bezradności: w świat przeładowanych marketów i świat bez środków do życia. Z ekranów zaś rzekami wylewa się codzienna i futurologiczna przemoc bandycka, szpiegowska, militarna. Pragnienia odwiecznego szczęścia niszczą wizje wojen gwiezdnych i cywilizacyjnych. Równie tragicznie jest tam, gdzie przebiega nauczanie. Zapomniano o Sokratesie i wielkich nauczycielach miłości przez i do wiedzy. Plagiaty, nienawiści i zawiści zmieniają naukę w swoje zaprzeczenie... Ambicje twórcze niebotyczne, a Ziemia umierająca. I jakby na ironię fizycy szukają uniwersalnej teorii Wszechświata, teorii doskonałej przez pojedynczość i prostotę, zaś społeczeństwom aplikuje się płytki kult pluralizmu myśli i zachowań oraz mit egoistycznej kariery. I tego obawiając się, A. Rosenblueth wystąpił z inicjatywą zorganizowania spotkań uczonych różnych dziedzin, aby w interdyscyplinarnych spotkaniach wymusić na uczonych specjalistach mówienie o swych badaniach i metodach językiem zrozumiałym dla wszystkich. Rosenblueth był przy tym świadomy właśnie tego, że w spotkaniach interdyscyplinarnych uczeni muszą zreinterpretować swój język specjalistyczny na język ogólny powodując tym ważkie sprzężenie między wiedzą częściową a wiedzą całościową. W ramach trwania bostońskiej szkoły interdyscyplinarnej doszło do odkrycia cybernetyki, jako informatywnego zorganizowania zjawisk przyrody. Zauważono, że wszelkie procesy, a więc fizyczne, mechaniczne, biologiczne i logiczne są sterowane informacją, która polega na rodzajach samoorganizacji procesualnej powodującej podporządkowywanie się zachowań obiektów na rzecz agregatów. W dorobku spotkań bostońskich najcenniejsze jest to, że wskazując pewną wspólność między organizmem biologicznym a maszyną techniczną, nie wskazano tu na przebieg oddziaływań, a na przebieg impulsu informatywno-sterującego. Cybernetyka zaistniała jako zwrócenie uwagi, że elementy quasi intelektualne są momentami także zjawisk pozabiologicznych.

Dzięki wysiłkowi Rosenbluetha stało się to, iż powstała nowa metoda spostrzegania przyrody. To zaś spowodowało, że technicznie nastawieni uczeni podjęli badania nad maszyną inteligentną, zaś humaniści zaczęli badać związek między jakością informacji, jej przepływem, zachowaniami indywidualnymi i społecznymi. W podziale tym cybernetyka dała początek między innymi informatyce. W ramach zaś rozwoju tej dziedziny zaistniało najbardziej przeoczone odkrycie naukowe wszechczasów: ustalono cybernetyczne uwarunkowanie "jest informacji", a nie zauważono, że odkryto sens "jest1Wszechświata2".

Odkrywając bit, jako elementarnie dualną relację sygnału i braku sygnału, należało zwrócić tylko uwagę, że brak sygnału ma procesualną wartość obecności niezbędnej dla obecności sygnału, który zwrotnie uobecnia brak sygnału. Odkrywając bit, jako związek konieczny dwóch typów „jest" znalezionoby istotowość  trzeciego "jest" w generatorze. Rozróżniając jest1 generatora, jest2 sygnału i jest3 braku sygnału, odkrytoby zasadę Wszechświata w sposobie jego istnienia. Odkrytoby, że Wszechświat polega na dynamicznej substancji generującej z siebie dwa typy obecności: obecność ciała (obiektu) i obecność tła (przestrzeni), a co właśnie ujawnia relacja generator, jest1 sygnał i jest2 brak sygnału. Odkryto by, że sygnał nie może "widzieć" generatora, ponieważ jest jego skutkiem, a nie przyczyną. To właśnie „usłyszał" Mojżesz od Boga.(!)  Obecność, jako przejaw Nieskończoności, nie może „widzieć" swojej przyczyny jako obecność podobną do siebie. Nikt i nigdy nie może „zobaczyć" Boga ani Wszechświata z boku, jak ogląda się rzeczy i zdarzenia. Jest1 Wszechświata, to sposób jego istnienia, które nie podlega powstaniu, historii ani stworzeniu. Jest Wszechświata nie ma składowych istnieniowych. Jest Wszechświata polega na absolutnie pojedynczej substancji czynnej przez brak równowagi między zawartością a objętością. Wszechświat Jest1 substancjalnym ośrodkiem, który samorealizuje się jako zawartość (jest1) i objętość (jest2). Tak brzmi zasada kosmologiczna, której model ma odbicie w generatorze cybernetycznym, jak tu substancjalna własność generatora ujawnia się jako informatyczność w dualizmie "jest1" (dodatnie) i "jest2" (ujemne). Aby stwierdzać "jest", koniecznym musi być byt różny od swych przejawów. Byt wytwarza obecności jako swoje przejawy. I na tym polega fenomen Wszechświata, że "Jest" istnienia wytwarza "jest" obecności. Obecność zatem musi „doznawać" związku z istnieniem Bytu. Byt zaś nie jest mnogością Bytów. Stąd nikt i nigdy nie znajdzie ani nie zobaczy atomu-Bytu, ani bytu Wszechświata oglądanego z boku.

 

Drodzy Czytelnicy!

 

Oto byliście uczestnikami pierwszego wykładu, który rozważał nad istotowością jestestwa w twierdzeniu i jestestwa stwierdzającego. Dopiero teraz możemy rozpocząć rozważania o poprawnym sformułowaniu zasady kosmologicznej i o tym, czym jest grawitacja, masa, energia i o sensach tego, czym jest1 to2, czemu łatwiej było dać nazwę, niż uzyskać rozumienie.

Koniec wykładu pierwszego.

Zapraszamy na następny pod tytułem "O zasadzie kosmologicznej", który niebawem.

Stanisław Heller

[1] Jeżeli w Biblii danej jest "Będę, który Będę", to treść dalsza brzmi "Będę posłał mnie do was!" itp.

[2] Fenomen społeczności Świadków Jehowy jest to, że sposób ich bycia wynika z rozumienia życia ludzkiego jako pochodnej kosmologicznej Ostateczności. Dla obserwatorów z boku zdawać się może  ta społeczność jedną z sekt religijnych, ale tylko zdawać się może. Uważny i sprawiedliwy obserwator  znajdzie tu ogrom przyczynków do odkrycia tego, że rozumienie związku człowieka z Ostatecznością decyduje o jakości stosunków między ludźmi.

[3] A więc stosunku człowieka do rzeczy , zjawisk, zwierząt, ludzi do ludzi, ale i przesądza światopogląd o tym, co jest możliwe i co jest dopuszczalne

[4] Fizyka eksperymentalna i fizyka teoretyczna mają bardzo odmienne  historie, jak różnymi sprawami są kombinatoryka intuitywna i ścisłość logiczna. Teoretycy często zawłaszczali pracą eksperymentatorów.(!)

 

Tym samym, który pisze na blogu Eureka tut.Salonu. Tu zamieszczam materiały uzupełniające.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Technologie